W jaki sposób skutecznie zabić kreatywność dziecka?!

Różni ludzie mogą mówić co chcą, ale jak dla mnie kreatywność w dzisiejszych czasach jest przepustką niemal do wszystkich drzwi! Pozwala na wyszukanie nietuzinkowych rozwiązań w trudnych sytuacjach, daje się wyróżnić i chroni przed śmiercią mentalna, nawet gdy każdy dzień jest taki sam. 😉 Ceniona wysoce w pracy, trochę mniej w życiu codziennym… No cóż… w szkole od zawsze wszyscy wymagali żeby się dopasować! Nie wychodzić przed szereg, robić zgodnie z wzorem, uczyć się miliona rzeczy na pamięć, bez względu na to czy sprawa leży w zakresie naszych zainteresowań czy też nie… Szkoła uczy i steruje ( z naciskiem na steruje). A w pracy zawodowej wymagają od nas kreatywnych rozwiązań, na najwyższym poziomie… Nie tak jest?! Najpierw wszyscy próbują nas włożyć w jakieś ramy, a następnie oczekują żeby z kreatywności, którą w nas zdeptano wyrósł wielki owoc. Nie mądrzę się więcej w tym temacie, bo to system wymaga zmiany, która tak na prawdę nigdy go nie dosięgnie, więc na próżno moje rozważania…
Chciałam napisać, że nasze dzieci w sferze kreatywności będą miały jeszcze gorzej. Poniekąd dlatego, że wirtualny świat będzie poszerzał swoje kręgi, a i my sami – rodzice trochę się do tego przyczyniamy… W dużej mierze nieświadomie, a chcąc raczej jak najlepiej dla dziecka ( w naszym przekonaniu). W jaki sposób?
NIE DAJEMY PRZYZWOLENIA NA NUDĘ!
Lubimy gdy nasze dzieci są czymś zaabsorbowane. Drażni nas dziecięca nuda, jak i nasze pokolenie nie bardzo lubi się nudzić. Brak zajęcia wydaje się nam być czasem straconym, w związku z tym uwielbiamy podsuwać dzieciom gotowe rozwiązania, zabijacze czasu, wymyślać coraz to nowe zadania, często narzucając tor. Zapominamy o bardzo ważnej kwestii: nuda bywa mocno rozwijająca i twórcza… W konsekwencji zabijamy dziecięca kreatywność już w najmłodszych latach.
ROZWIĄZUJEMY PROBLEMY ZA NASZE DZIECI
Dziś każdy z nas chce być tak idealnym rodzicem, że najchętniej wziąłby każdy dziecięcy problem na własne barki, co by nie obciążać zbędnymi troskami podopiecznych… Czasami nie dajemy im szansy na własne wybory, chętnie wyręczamy, pozbawiając je tym samym szansy na naukę na błędach. To zaawansowane stadium zaczyna się już w piaskownicy, kiedy to sami narzucamy jak posługiwać się łopatką czy sitkiem, a potem już leci… Nie jest tak??? A może samo odkryłoby jakieś magiczne właściwości foremki, gdyby nikt ich wcześniej z góry nie narzucił…
DOSKONAŁY PLAN NA PRZYSZŁOŚĆ
To nic innego jak nasz brak odwagi by kroczyć za dzieckiem. Lubimy narzucać dodatkowe zajęcia zorganizowane, bo córka Krystyny też tam chodzi… Ileż to razy słyszałam „mój syn będzie lekarzem” (chociaż ma dopiero 3 lata), „moja córka będzie prawnikiem” – za lat trzydzieści! To się tak ładnie nazywa – „ukierunkowujemy” nasze dzieci na „dobre” tory… Dobre dla kogo? Nie pozwalamy poznawać tego, co nie mieści się w naszych osobistych kryteriach, często nie dajemy wyboru… Grafik wypełniony po same brzegi…
KONTROLA!
Dzieci, które są pod ciągłym okiem rodziców, nie czują się swobodnie i tym samym nie mogą podążać za tym, co podpowiada im instynkt. Ciągłe: „uważaj”, „nie dotykaj”, „zostaw”, „spadniesz” itp. zabierają szanse na samodzielne odkrywanie… To nie troska a nadgorliwość, a ta już nie idzie w dobrym kierunku… Tak więc więcej luzu w gaciach!
CZYSTOŚĆ I POPRAWNOŚĆ PONAD WSZYSTKIM
Mówcie co chcecie, ale dla mnie rzeczywiście brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko! Rozwój kreatywności, czyste ręce, idealny mundurek i zaścielone łóżko każdego dnia nie idą ze sobą w parze… 😉 A przynajmniej nie zawsze! Zakaz dotykania czegokolwiek „bo się pobrudzisz”, „bo to nowe buty czy sukienka z Ameryki” uniemożliwiają wyjście poza utarty schemat czy eksperymentowanie…
Kreatywność to piękna i cenna cecha! <3 Zatem… Daj się czasem pobrudzić dziecku, pozwól decydować, upadać, podnosić się na różne sposoby, daj wybór i podziwiaj z boku… <3
:*
Super post! Daje do myślenia 🙂 musze przyznać, że bardzo kreatywny!:D brawo!
Dzięki 😉
Dokładnie, zgadzam się w 100%
Rewelacyjny tekst! Świetnie to ujęłaś 🙂
Oj tak! Zgadzam się z każdym słowem!
W pełni się z Tobą zgadzam. Pozwólmy samym dzieciom uwalniać kreatywność, nawet jeśli zajmie im to jakąś dłuższą chwilę.
Dokładnie… A plony będą z tego na pewno… 🙂
Kreatywność dziecka najlepiej zabija szkoła.
Faktycznie w dużej mierze, na szczęście mam wrażenie, że jest coraz więcej nauczycieli, którzy starają patrzeć się szerzej na edukację.
Masz rację, tak łatwo zabić w dzieciach kreatywność, oczekując od nich zbyt wiele lub zbyt mało, a przecież w dorosłym życiu to właśnie ona jest kluczem do wyrażania siebie, a zatem i szczęścia. 🙂
Tak jest!Szczęście jest wtedy gdy jesteśmy wolni, wolność zaś jest wtedy gdy nie jesteśmy zależni, próbujemy, doświadczamy na własnej skórze <3 Tak to działa...
Rodzice często zapomniają dzisiaj jak ważne jest budowanie samodzielnosci i kreatywności dziecka. CIągłe strofowanie, wytykanie jak się zachowujesz. Chcemy przeżyć życie za potomstwo zamiast dać dzieciom szansę przeżyć samodzielnie. Poznać przez doświadczenie, a to doświadczenie buduje dziecięcą kreatywnosć, wpływa na wyobraźnię
Doskonale to ujęłaś! :* Chcemy by były „poprawne”, takie jakie wyśniła nam nasza głowa… A każda osoba to odrębna jednostka… Nawet taka mała 🙂
No właśnie, więcej luzu dla dzieci 🙂
Obecnie sa tak prowadzone jak na sznurku i za rączkę…
zajęcia dodatkwe lub pasja to również fajne zbicie czasu dla dziecka.
Pasja niesie za sobą korzyść, oczywiście jeśli jest dobrowolna 😉
Szkoła niszczy kreatywność, ale z moją im się nie udało.
Super post!
Myślę, że bardzo trafnie i bezpośrednio to wszystkożerne ujęłaś. Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Mnie system edukacji próbował pokonać, nie dałam się, chociaż było blisko. Dzisiaj pracuje i robię to co chce, mam dość kreatywne zajęcie, wreszcie ktoś mnie docenia a nie ocenia!
No i Twoje ostatnie zdanie przemawia do mnie z wielką siłą!!! Pięknie <3
To wszystko ujęłaś* kochany słownik
Bardzo łatwo zniszczyć kreatywność, dużo trudniej jest ją pozbierać w całość, a i tak zazwyczaj się nie udaje.
Smutne, prawda?