Już tęsknię…

„Nie będziemy wiedzieć, że to ostatni raz, dopóki nigdy więcej się nie wydarzy. Ostatni raz kiedy poprosiły, aby je podnieść. Ostatni raz, gdy potrzebowały pomocy w nalaniu soku. Albo chciały się przytulać na kanapie. Ostatni raz kiedy chciały się potrzymać ze ręce.
Postarajmy się traktować każdy moment, jak gdyby miał być tym ostatnim, ponieważ kiedyś tak właśnie się stanie i wtedy też zacznie nam tych ostatnich momentów brakować.”
Josh K.
Patrzę na tych moich dwóch Oszołomków , takich biegających, takich wiedzących co lubią a czego nie, mądrych, zaradnych, i już tęsknię…
Tęsknię za tym ich zapachem skóry niemowlęcej, za słodkimi fałdkami tłuszczyku Kubusia, a nawet za nieprzespanymi nocami… Tęsknię za gaworzeniem, wiszeniem na cycku od świtu do nocy i obrazkiem śpiących, malutkich chłopczyków… Brakuje mi skrzeczenia, tych nieporadnych rączek co to we wszystkich potrzebowały pomocy… Tęsknię za tym ich totalnym uzależnieniem ode mnie, co to nie raz pewnie męczyło i w duchu prosiłam o piętnaście minut wytchnienia…
Dasz wiarę jak wszystko wraca??? A za dwa lata będę namiętnie tęsknić za tym co jest teraz, co nigdy nie wróci… I tak pewnie w nieskończoność…
Oczywiście każdego wieczoru dokonuję samobiczowania, wypominając sobie wszystkie „porażki” rodzicielskie minionego dnia… Bo przecież mogłam wytłumaczyć to czy tamto ze spokojem po raz siedemdziesiąty, bez nerwów i stresu, mogłam zrobić inne kanapki na kolację, mogłam poleżeć dłużej przy nich wieczorem, mogłam pozwolić na jedną bajkę więcej… Mogłam!
Zadręczam się wyrzutami sumienia, że czasami coś co mnie wkurzy poza domem, wkrada się w nasze życie, że czasami „padam na facjatę” i nie mam ochoty się z nikim wygłupiać, ganiać czy układać klocków, brak weny na kreatywność… Czasami mam ochotę wyjść tylko we dwoje z R. bez Ogona – a raczej Ogonów, gdzie wiem doskonale, że za 15 – 20 lat będę pragnęła by „poprzeszkadzali” mi w tym cholernym obiedzie w restauracji! Paradoks, co?
Będę tęsknić za tym, by pobiegać za nimi, by nosić na rękach godzinami, by być obok wciąż i o każdej godzinie… Już tęsknię za wyklejonymi rączkami, za umorusaną buzią i dziwacznymi pomysłami…
Tak by się chciało włączyć pauzę, nasycić się tym wszystkim, najeść, nałykać na zapas… Zatrzymać, schować i nigdy nie oddać! Tak by się chciało…
Już tęsknię…
P.s. A póki co cieszę się, że jedyną konkurencją jest świnka Peppa… 😉
Zgadzam się z Tobą, dzieci tak szybko rosną… Za szybko!
Zdecydowanie, niezmiennie i niestety… ;(
Niestety czas jest nieubłagany, dzieci szybko rosną, potem wnuki….. ale ja zawsze młoda:-) czy tęsknię?, nie kazdy okres zycia jest piekny.
Cóż mogę napisać… Zastanawiam się zawsze czy z wnukami i z miłością do nich jest tak samo jak z własnymi dziećmi… <3
Mój idzie za dwa miesiace, niecałe! do przedszkola i niedawno dotarło do mnie jak wszystko się zmieni. Nie będzie już naszych wyluzowanych poranków, tyle mi umnknie. Cieszę się, że zostałam z Nim ten rok w domu. Najlepszy czas jaki mogliśmy mieć razem! Ale trzeba dać dziecku możliwość rozwinięcia skrzydeł i poznania czegoś nowego, tak juz jest i tylko matce biednej, zakochanej w swoim rozrabiaku jakoś nostalgicznie się robi.
No właśnie… Oli jest już w przedszkolu drugi rok, a Kubuś od wrześnie pójdzie do żłobka… Więc wiem co czujesz! 😉 Idzie nowe i dla nas i dla nich <3
Niestety, czas przy dzieciach płynie bardzo szybko! 🙂
Zdecydowanie za szybko! 😉
A pomyśl do ilu rzeczy, uczuć, chwil będziesz tęsknić, gdy dorosną.
Nawet nie myślę! Mam nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej… <3